Nie wiedząc dokładnie o co w tym chodzi, przyglądałem się
chłopakom. Wiem, że jeden z nich był jakimś tam lalusiem z Pokolenia Cudów, ale
nic poza tym. Dziewczyny tłoczące się obok wysokiego blondyna zaczynały być
strasznie, ale to strasznie irytujące. Po chwili ten blondyn spojrzał na mnie
po czym zrobił zdziwioną minę.
-To twój kolega? – zapytał wskazując na mnie palcem – Ktoś ty?
-Nie gadam z obcymi – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu – Mówiliście coś o graniu?
Chętnie pooglądam.
Ryoko nie czekając dłużej, po prostu ruszył w stronę boiska do kosza. Nie mając
nic do roboty, powlokłem się za nimi, spoglądając ukradkiem na chłopaków. Sam
Ryoko, zachowywał się jakby inaczej. Może to na myśl o za niedługo mającym
miejsce meczyku pomiędzy nim a tym gościem? Nie miałem pojęcia i tak szczerze
to nie chciałem się w to mieszać. Kiedy byliśmy na boisku, po prostu siadłem na
tyłku, a oni zaczęli grać. Muszę przyznać, że wyglądało to całkiem imponująco.
Pomimo tego, że blondyn miał nad Ryokiem przewagę, chłopak radził sobie całkiem
nieźle. Spojrzałem na zachmurzone niebo, kompletnie odłączając się od
oglądania. Spojrzałem na nich dopiero wtedy, kiedy usłyszałem łomot i cichy
krzyk. To co zobaczyłem, sprawiło, że spadłem z drewnianej ławeczki śmiejąc
się. Waląc nogami o ziemię i śmiejąc się najgłośniej jak umiałem, wpatrywałem
się w leżących na siebie chłopaków. Na wet nie chciałem wiedzieć, jak do tego
doszło. Po prostu dalej się śmiałem, kiedy poczułem na sobie wrogie spojrzenia
chłopaków. Przestałem się śmiać i wstałem dalej trzymając się za brzuch.
-Takie to śmieszne? – Ryoko burknął.
-A żebyś wiedział – znowu parsknąłem śmiechem.
<Ryoko? Przepraszam, że tak długo D: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz