- Masz świadomość, że tam za drzwiami jest twoja impreza
urodzinowa, prawda? - Gilbert odchylił się tak, żeby móc spojrzeć na
dziewczynę. Z nieprzyzwoicie szerokim uśmiechem, który nie chciał zejść mu z
twarzy nawet mimo usilnych prób, odgarnął jej mokre włosy z oczu. Kaoru tylko
pokiwała głową i odwzajemniła jego uśmiech.
Siedzieli tak jeszcze przez chwilę, w ciszy wsłuchując się w dochodzącą z
ogrodu głośną muzykę i raz po raz wznoszące się ponad nią wrzaski i piski.
Potem Gilbert poklepał jubilatkę po głowie jak grzecznego psa.
- Powinnaś tam wracać, kotku - mówiąc to, sam wstał, pociągając dziewczynę za
sobą na nogi, po czym dość niedelikatnie wypchnął ją z łazienki, nie zwracając
choćby najmniejszej uwagi na jej zaskoczoną minę.
- A ty nie idziesz? - spytała, odwracając się przodem do chłopaka. Sprawiała
wrażenie zupełnie zdezorientowanej. Beilschmidt uśmiechnął się jeszcze szerzej
i mrugnął do niej porozumiewawczo, ruszając korytarzem w stronę drzwi do
swojego pokoju.
- Mam niejasne przeczucie, że jednak powinienem się ubrać - rzucił jeszcze
przez ramię. - Nawet ja nie paraduję w samych gaciach po własnym ogrodzie, a
już na pewno kiedy ten ogród jest pełen ludzi, których w większości znam. Nie
wypada. Wiesz, savoir vivre czy inne gowno... Rozumiesz.
Kaoru chyba nie do końca rozumiała, ale nikt jej nic nie wytłumaczył. Gilbert,
zatrzasnąwszy jej przed nosem drzwi swojego pluszowego królestwa, zaczął
buszować wśród maskotek wszelkich kształtów i kolorów w poszukiwaniu jakichś w
miarę czystych ubrań. Albo przynajmniej szafy. Tak, z szafy byłby o wiele
bardziej zadowolony.
Trochę mu to zajęło, ale w końcu wypełzł z pokoju w tym, co miał na sobie w
ostatni weekend - czarnych spodniach, równie czarnym tiszercie z czerwonym
nadrukiem w kształcie śladu zakrwawionej dłoni, jeansowej kamizelce i kolejnej
parze trampek.
<Długie, wiem. XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz