Nie mogę sobie nawet wyobrazić jak infantylnie wyglądam w
oczach Ryoko- rumieniący się kurdupel, który nie potrafi zrobić kilku
porządnych kroków. "Weź się w garść, Saito"- strofuję się, po czym
prostuję plecy, starając się przyjąć pewną siebie postawę. Staram się zwracać
do siebie po imieniu, ale za każdym razem słyszę głos matki, zamiast swojego.
Niestety, jak się okazuje, niezmiernie trudno jest udowodnić swoją siłę gdy
ledwo potrafisz nadążyć za swoim towarzyszem. Podejmuję kilka prób dotrzymania
chłopakowi kroku, jednak wszystkie zdają się być całkowicie bezskuteczne. W
końcu on sam zwalnia, za co w duchu mu dziękuję.
-Gdzie idziemy?- pytam po chwili milczenia, nie mogąc znieść ciężkiej
atmosfery.
-Niespodzianka- odpowiada. Nie brzmi to jednak jak miłe, tęczowe zaskoczenie.
Bardziej jak zimny, skostniały lodowiec, którego aż boisz się dotknąć.
-Twój entuzjazm sprawia, że aż nie mogę się doczekać- cienki żarcik, ale zawsze
coś. Posyłam mu subtelny uśmiech, a on odpowiada mi drgnięciem kącików ust. Nie
wygląda mi na osobę, która tylko szuka okazji na to, żeby się szczerzyć, więc
chyba mogę to nazwać osiągnięciem. Wreszcie zatrzymujemy się przed sporym
budynkiem, wzdłuż którego stragany i rozmaite stoiska ciągną się w
nieskończoność. Tuż nad naszymi głowami widnieje neonowo czerwony szyld z
napisem "SUSHI", cały poobklejany tandetnym, złotym plastikiem i
przypadkowymi znakami z japońskiego alfabetu. Unoszę brwi, ale Ryoko wydaje się
tego nie zauważać. Bez większego namysłu wchodzi do środka, a ja podążam za
nim, co prawda bez większych ekspektacji, ale mocno zaciekawiona.
Wnętrze lokalu przypomina bardziej labirynt niż pokój. Chłopak wybiera miejsce
przy obszernym oknie, więc dosiadam się bez dyskusji. Ściągam przemoczony
płaszcz, pod którym kryje się gładki, szary sweter typu lekkiego oversize,
jednak wilgoć sprawia, że staje się jeszcze obszerniejszy i cięższy, co nieco
utrudnia utrzymanie go na ramionach.
-To może mi powiesz co właśnie uratowałem?- pyta się niespodziewanie Ryoko. Ma
na myśli kartki, oczywiście. Po krótkim "yhmm.." sięgam do torby i
wyciągam z niej ciemnoszarą teczkę, po czym pozwalam mu rzucić okiem na moją
pracę.
-Po części rzeczy szkolne, po części dodatkowe... starałam się jakoś ułożyć
drużynie rozkład zajęć, tak, aby nie musieli zrywać się z najważniejszych
lekcji...- tłumaczę, widząc minę chłopaka na widok niezrozumiałych bazgrołów.-
Problem w tym, że plan treningowy trenera Kenmotsu, jest... no, jakby to dobrze
ująć... obszerny.
Zauważam, że spojrzenie Ryoko zawiesza się na jednym nazwisku- "Sayuki
Kaoru".
-Znasz kogoś z drużyny?- pytam, a on podnosi wzrok.
-Możliwe- mówi. Stara się ukryć zainteresowanie, ale tym razem jego oczy
zdradzają wszystko. Krzyżuję ręce na piersi i unoszę lekko brew, jednak na
moich ustach gości lekki uśmiech satysfakcji.
<Ryokuś, słońce? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz